Rozpoczynamy cykl wywiadów być może z przyszłymi parlamentarzystami. Na początek rozmawiamy z kandydatem z naszego regionu w wyborach do Senatu. Zdaniem bezpartyjnego Adama Mazguły 13 października dokonamy wyboru czy zaczniemy budować wspólnotę Polaków, w której jest miejsce dla każdego.
Dość późno zdecydował się Pan startować, jako kandydat niezależny, ale udało się. Co skłoniło Pana do startu?
– Mój udział w wyborach jest naturalną konsekwencją aktywności społecznej ostatnich 4 lat. Nie podoba mi się skłócanie społeczeństwa, zawłaszczanie państwa przez „jedynie słuszną” partię, brak szacunku do organów, które nie pochodzą z nadania najważniejszego zwykłego posła, zakłamywanie historii Polski, odradzanie się faszyzmu i wiele innych niepokojących zjawisk ostatnich lat. Sprzeciwiałem się tym znanym mi już z przeszłości negatywnym zjawiskom. Protestowałem na ulicach, występowałem na wiecach, napisałem dwie książki i jestem obecny w przestrzeni opozycyjnej regionu i kraju.
Jak będzie Pan przekonywał wyborców do zagłosowania na KWW Adama Mazguły?
– Przez kontakt osobisty. Chcę odwiedzać ludzi, spotykać się i budować wspólnotę celów opartych na prawdziej, wzajemnej tolerancji i na szacunku do każdego człowieka. Nie możemy iść dalej drogą dzielenia i stawiania naprzeciwko siebie całych grup społecznych. To prowadzi do zaostrzania sporów, a nam Polakom niczego tak bardzo nie potrzeba, jak zgody. Zbierając podpisy poparcia, rozmawiałem o tym z wyborcami na ulicach. Chcę to robić dalej.
W trzech zdaniach — kim jest płk Adam Mazguła?
– Zwykłym obywatelem ukształtowanym przez służę harcerską i wojskową, przez wojnę w Iraku i pracę społeczną z weteranami i mieszkańcami mojej wsi, który nie potrafi przejść obojętnie obok krzywdy, niesprawiedliwości i agresji.
W listopadzie dostał Pan od życia drugą szansę. Jak chce ją Pan wykorzystać? Daje Pan z siebie wciąż 100%?
– Zachowałem życie po raz kolejny. Widocznie mam jeszcze coś do załatwienia w naszym świecie. Wykonywałem niebezpieczny zawód, miałem ryzykowne hobby, trzy razy uciekłem śmierci na wojnie w Iraku, zachowałem życie podczas ćwiczeń w Alpach, spadając we mgle z 35-metrowej skały, czy podczas poligonu, kiedy zostałem porażony piorunem. Mój anioł stróż czuwa skutecznie. Nie będę zwalniał, bo pamiętam przesłanie twórcy skautingu gen. Baden Powella. Powinienem zdążyć, zostawić ten świat, choć trochę lepszym niż go zastałem.
Jakie są największe bolączki naszego regionu?
– Region, z którego chcę być wybranym, to 5 powiatów i chociaż są podobne, to każdy ma swoją specyfikę. Tu pewnie spodziewa się Pan, że obiecam załatwienie wszelkich spraw gminnych i powiatowych. Rolą senatora nie jest „załatwianie” drogi czy mostu, ale organizowanie takiego wsparcia władzom samorządowym, aby oni mieli możliwość zaspakajać potrzeby swoich mieszkańców. Dzisiaj partia rządząca nie ukrywa swojego kierunku działania na centralizację kraju. Głośno mówi o zmianie granic województw, w tym wraca pomysł likwidacji województwa opolskiego. Nie można do tego dopuścić i to jest jedno z najpoważniejszych zadań przyszłego parlamentu.
To Pana pierwszy start do parlamentu.
– Nie interesowała mnie władza centralna. Bliżej mi było do lokalnej społeczności. Przypomnę, że mam doświadczenie sołtysa mojej miejscowości i jestem liderem odnowy wsi. Sytuacja jest jednak szczególna. Swoją aktywnością udowodniłem, że mam wiedzę i odwagę, aby uczestniczyć w podejmowaniu odpowiedzialnych decyzji. Będę współpracował ze wszystkimi, z kim da się dyskutować i budować wspólnotę opartą na wartościach europejskich. Polska nie może być państwem jednej partii, jednego słusznego państwowego wyznania, braku tolerancji dla mniejszości i odbudowy faszyzmu. Będzie mi po drodze ze wszystkimi, którzy rozumieją demokrację i doceniają niewidzialną moc twórczą zgody narodowej, współdziałania i łączenia sił dla uzyskiwania najwyższych celów.
Co dalej z KODEM? Formuła się wyczerpała, czy wciąż jest potrzebny?
KOD jest stowarzyszeniem i od niego rozpoczęły swoją działalność niemal wszystkie byty demokratycznych ruchów obywatelskich. Członkowie zarządu KOD-u zostali zaproszeni do udziału w wyborach na listach Koalicji Obywatelskiej. Tarcza – nie. Czy te organizacje są potrzebne? Z pewnością tak. Wiele zależy od decyzji, jakich dokonają 13 października Polacy. Z pewnością te stowarzyszenia będą potrzebne, ale czy zmienią się ich cele, aktywność, formy pracy — zobaczymy.
Pana koleżanki i koledzy z Tarczy również startują w wyborach parlamentarnych?
Nie uczestniczą w wyborach, jako kandydaci. Jednak z całą pewnością wspierają nasze działania i całej opozycyjnej braci.
Jak Pan myśli – czy zwykły, przeciętny obywatel jest zainteresowanym obecnymi standardami demokracji?
Jak wynika z moich ostatnich spotkań na ulicach miast powiatowych, ludzie są zaskakująco zagubieni. Większość nie chce rozmawiać o polityce i sytuacji w kraju. Mówią, że to ich nie interesuje, nie rozumieją, co się dzieje w kraju. Ci jednak, którzy zatrzymywali się przy mnie, a było ich około 30%, deklarowało zdecydowanie moje poparcie, albo wręcz wrogość, chociaż nie umieli sprecyzować dlaczego. Najczęstsza odpowiedz brzmiała: bo tak mówią w telewizji. To szokuje, że taką podłą rolę dzisiaj spełnia telewizja uważana za publiczną. Ludzie nie chcą ulegać tej agresji, nie chcą się kłócić, nie chcą już więcej być karmieni wiedzą na temat kolejnych afer i o oszustwach władzy. Politycy obrzydzili im angażowanie się w sprawy publiczne. Potrzebne jest nowe otwarcie, nowi ludzie, nowa polityczna moralność, szacunek do prawa i prawdy. Mam nadzieję, że właśnie wpisuję się w te wartości.
Dziękuję za rozmowę.