1,3K
Dziś Hot popłynęło w sentymentalna podróż na statku rejsowym Asuka II z Marcinem Rogulskim – nysaninem, który w branży barmańskiej działa już od 18 lat. Dzięki doświadczeniu stał się ekspertem i szkoli najlepszych młodych adeptów tej sztuki.
Pamiętam ten czas pięknych zdjęć z najróżniejszych zakątków świata. Fotografie były spełnieniem marzeń niejednego z nas. Jak to się zaczęło?
Wszystko zaczęło się od zamiłowania do sztuki barmańskiej, której się nauczyłem i pokochałem na studiach w szkole gastronomicznej, kończąc specjalistyczny kurs barmański. Pod koniec studiów wyjechałem do Anglii na praktyki zagraniczne, gdzie pracowałem w czterogwiazdkowych hotelach jako kelner, szef sali, barman i finalnie szef baru. Po zakończeniu studiów powróciłem do Anglii by kontynuować swoją przygodę za barem. Nie były to lekkie czasy na pracę w Wielkiej Brytanii, były to początek lat 2000, jeszcze nie byliśmy wtedy w Unii Europejskiej, stąd też bywały sytuacje gdzie Polak barman nie był traktowany na równi z barmanami z Francji czy też np. z Australii. Nie czułem się z tym komfortowo więc postanowiłem poszukać takiej pracy gdzie każdy człowiek z każdego miejsca na świecie może legalnie pracować zarabiać lepiej i być traktowany na równi z wszystkimi. Tą pracą była właśnie praca na statkach pasażerskich. Szybko się zorientowałem gdzie i na jakie linie aplikować, miałem już fach i dość spore doświadczenie w branży, po dwóch miesiącach od wyjazdu z Wielkiej Brytanii byłem już w Miami gdzie przebyłem trening przygotowawczy do wykonywania zawodu i po kilku upalnych dniach na Florydzie poleciałem do Wenecji, gdzie poznałem moje nowe miejsce pracy – pięciogwiazdkowy statek pasażerski linii Celebrity Cruises o nazwie Millennium. Początkowo przez 6 miesięcy pracowałem jako bar-waiter po czym dostałem awans na barmana. Kilkanaście różnych barów na takim statku sprawiło, że nie narzekałem na brak pracy, szybko uczyłem się coraz to nowych receptur koktajli, poznawałem co rejs setki nowych ludzi i zwiedzałem piękne zakątki Europy jak i wyspy karaibskie. Po dwóch 7 miesięcznych kontraktach na Millennium postanowiłem poszukać czegoś bardziej egzotycznego i zarazem lepiej płatnego. Udało mi się dostać prace na japońskim 5 gwiazdkowym statku pasażerskim o nazwie Asuka II. Niesamowita przygoda, szybka nauka języka japońskiego, miasta i wyspy Japonii, które są magiczne. Kultura i kuchnia tego kraju – te czynniki spowodowały, że zabawiłem na tym statku aż 5 sześciomiesięcznych kontraktów. Opłynąłem świat dookoła dwa razy od Yokohamy do Yokohamy zwiedzając kilkadziesiąt różnych portów. Przecinając ocean spokojny raz przez Hawaje, drugi raz przez Alaskę, udało mi się również przeciąć kilka razy kanał panamski.
Jestem bardzo ciekawa, które z odwiedzonych miejsc najbardziej zapadło Ci w pamięć a do którego zdecydowanie nie pozwolisz jechać dzieciom?
Tych miejsc było na prawdę wiele – Japonia, Alaska, Australia, Nowa Zelandia, Skandynawia,wyspy karaibskie, ciężko wybrać to jedno. Bardzo dobrze się czułem w portach europejskich – greckie Santorini, Lizbona, Taormina na Sycylii, Funchal na Maderze, francuska riwiera – Monaco, Villefranche, Nicea czy przepiękny Dubrovnik w Chorwacji. Przyjaźni ludzie, pyszna kuchnia śródziemnomorska jak i piękna architektura starego kontynentu, może dlatego właśnie tak dobrze się czułem w tych portach. Najwięcej czasu spędziłem w Japonii i to właśnie ten kraj wspominam najbardziej.
Dzieciom nie rekomendowałbym podróży do Aleksandrii w Egipcie, sam nie czułem się tam bezpiecznie. Trasa i porty w których cumuje statek zawsze są wcześniej mocno sprawdzane i kontrolowane przez armatora by zapewnić pasażerom bezpieczeństwo. Tu jednak nie było zbyt bezpiecznie. W Colombo na Sri Lance też miałem jedną niebezpieczną sytuację, było to zaraz przed wybuchem ich wojny, cieszę się, że ominęły nas te wydarzenia.
Czy pracując w tak nietypowych dla większości z nas warunkach, na falach mórz i oceanów można nauczyć się czegoś nowego o sobie? To były całe tygodnie między lądami z obcymi ludźmi.
Zdecydowanie tak, często w myślach powtarzałem sobie „co Cie nie zabije to Cię wzmocni” (śmiech). Pomagało. Na początku kontraktu twoje ciało jest bardzo przemęczone, nie jest przyzwyczajone do codziennej 10-12 godzinnej pracy na nogach i noszenia pełnych tac z różnymi napojami. Po kilku tygodniach się przyzwyczajasz do tego wysiłku i tak przez 6 miesięcy bez przerwy. Do tego jeszcze dochodzi życie w czteroosobowej małej kabinie pod pokładem, nie do końca smaczne jedzenie, presja spełniania zachcianek gości i oczywiście przełożonych, którzy musza zrealizować swoje założenia sprzedażowe podczas każdego rejsu. Wizyty w amerykańskich portach to czyszczenie barów od sufitów po kanalizację, bo akurat może rano następnego dnia zawita na statek inspektor z United States Public Health. Często bywało też że morze było wzburzone i po kilku dniach bujania błędnik tracił punkt odniesienia.
Taka praca wzmacnia psychikę, ale i też powoduje, że człowiek staje się bardziej zdyscyplinowany, pracowity i odporny. Później wykonując inną pracę będzie już tylko łatwiej i szybciej się do niej zaadoptować. Pracodawca, który zatrudnia człowieka z takim doświadczeniem, może mieć pewność że będzie to bardzo pracowita i uśmiechnięta osoba.
Barman to nie tylko człowiek, który potrafi rozluźnić ciało ale często też spowiednikiem. Jak odnalazleś się w tej roli?
Przede wszystkim trzeba nauczyć się słuchać swoich gości, co mają do powiedzenia w jakim są nastroju, czy w ogóle chcą rozmawiać. Trzeba wyczuć sytuację i odpowiednio się do niej przystosować. Do jednych z mniejszym dystansem do drugich z większym. Wszystko zależy jakie sobie relacje zbudujesz z każdym gościem. To na pewno pomoże by otrzymać od gościa godny napiwek. Należy unikać tematów takich jak religia, polityka czy nawet sport, są to tematy, które mogą spowodować że sytuacja może stać się nerwowa a tego nie chcemy.
Kiedy byłeś tysiące mil stąd tęskniłeś za klimatem Nysy? A może masz tu jakieś ulubione miejsce?
Zawsze tęsknię za Nysą. Jest to moje rodzinne miasto i dalej w niej mieszkam, a mógłbym w sumie mieszkać z rodziną prawie wszędzie na świecie. Uwielbiam położenie tego miasta, piękne zielone parki, nasze nyskie jezioro na którym się wychowałem z pięknym widokiem na góry, te zachody słońca, mnóstwo wspomnień z dzieciństwa i z czasów szkoły. Kocham Nysę, zawsze serce się raduje kiedy do niej wracam.
Mimo że osiadłes na stałym lądzie nadal współpracujesz ze znanymi markami i bierzesz udział w wielu wydarzeniach w branży. Jakie to uczucie, kiedy ktoś z Twoim doświadczeniem z najlepszych Londyńskich i nie tylko lokali staje się mentorem?
To uczucie to ogromna satysfakcja, że idąc w jednym obranym lata temu kierunku można się rozwijać, realizować swoją pasję i zarażać tą pasją innych. Chyba o to w życiu chodzi by robić to co się lubi robić i jeszcze przy okazji czerpać z tego zysk.
Czy masz poczucie, że osiągnąłeś swoje cele? Spełniles któreś z marzeń?
Z pewnością pod kątem zawodowym swoje cele osiągnąłem i już na horyzoncie są kolejne, trzeba sobie w życiu tę poprzeczkę podnosić by nie popaść w rutynę. Podczas swojej pracy zwiedziłem około 70 krajów z czego się bardzo cieszę. Teraz pragnę zwiedzać te wszystkie kraje z rodziną w formie wypoczynku i relaksu. Moim marzeniem jest zabrać żonę z dziećmi, jak już podrosną właśnie w taki kilkumiesięczny rejs dookoła świata. Jest jeszcze kilka miejsc na świecie w których nie byłem i bardzo pragnę je zwiedzić właśnie statkiem z ukochaną rodzinką.
[testimonial author=”Tekst i zdjęcia z przeznaczeniem wyłącznie dla nysahot.pl” position=”Nie zezwalamy na kopiowanie treści tego artykułu, autor zdjęć wyraził zgodę na publikację wyłącznie dla celów redakcji nysahot.pl”]Od redakcji:[/testimonial]