W naszym cyklu wywiadów z kandydatami na parlamentarzystów przyszedł czas na Pawła Grabowskiego z Kukiz’15, jednego z najbardziej aktywnych posłów obecnej kadencji Sejmu.
Do wyborów zostało już tylko kilka dni. Jaka jest to kampania? Różni się od tej poprzedniej parlamentarnej?
– No cóż, podczas tej kampanii Opolszczyzna została dosłownie zaklejona banerami kandydatów. Mając bezpośredni kontakt z ludźmi często słyszę, że ludzie już mają dość robienia z ich miast i wsi śmietniska na banery, które często walają się tworząc obraz nędzy i rozpaczy. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że w porównaniu do poprzedniej kampanii – do Eurowyborów, obecna kampania jest dużo spokojniejsza jeśli chodzi o polityczne emocje. Nie pojawia się nic nowego, co mogłoby zelektryzować elektorat. Taśmy Neumanna i cyrk Jachiry pokazują twarz Platformy, bardzo brutalna i agresywna kampania kandydatów PiS-u demaskuje z kolei ich parcie na władzę, na pełnię władzy, tak by nikogo nie musieli słuchać. Tylko, że demokracja polega na dialogu, na szacunku również wobec tych, którzy są w mniejszości, w opozycji… W tym wszystkim upatruję z kolei szansę dla naszych postulatów. Podkreślam, dla postulatów. Nie dla partii politycznej, nie dla poszczególnych kandydatów, tylko dla obywatelskich postulatów Kukiz’15, które zostały w całości przyjęte przez PSL, z którym współtworzymy Koalicję Polską. Nie musimy wygrać wyborów, aby zmienić system, aby zmienić Polskę i wywalczyć pełnię demokratycznych praw dla wszystkich obywateli. Wszystko jednak zależy od tych, którzy zazwyczaj nie chodzą na wybory, albo jeszcze się wahają. Właśnie od tych głosów zależy, czy Polska się zmieni i będzie bardziej demokratyczna, czy też będzie podążać w kierunku autorytaryzmu.
Jak zabiega o swoich wyborców Poseł Grabowski? Dominują spotkania bezpośrednie?
– Nie zabiegam. Swoje nazwisko, swoje dobre imię i pozycję polityczną budowałem przez cztery lata. Na koniec kadencji mogę ze spokojem powiedzieć, że jestem najaktywniejszym posłem z Opolszczyzny na Sali Plenarnej – w sprawach procedowanych ustaw zabierałem głos blisko 350 razy, a są przecież tacy posłowie, którzy przez całą kadencję byli na sejmowej mównicy raz lub dwa. Ponadto, jako jedyny poseł w tej kadencji Sejmu spotkałem się i odbyłem rozmowy ze wszystkimi wójtami, burmistrzami i prezydentami miast. Również ze starostami. Swoje dyżury poselskie odbywałem w każdym powiecie, a ich efektem są setki podjętych interwencji poselskich. Takiej roboty nie da się wykonać w czasie miesiąca kampanii, więc po czterech latach uczciwej pracy podchodzę ze spokojem do weryfikacji wyborczej, spotykam się z ludźmi na ulicy, czasem korzystam z zaproszeń mediów.
A co z internetem? W tej materii też nie można być obojętnym.
– Czego wyrazem jest niniejszy wywiad. Faktycznie, internetu nie wolno odpuszczać, bo to właśnie tutaj przenosi się coraz częściej nasze życie. Z doświadczenia jednak wiem, że aktywność w mediach społecznościowych niekoniecznie przekłada się na głosy w wyborach, dlatego staram się znaleźć złoty środek, pomiędzy aktywnością w internecie oraz w tzw. „realu”.
3 największe bolączki Opolszczyzny to?
– Depopulacja. Niskie nakłady na służbę zdrowia. Braki w demokracji.
Na pierwszym miejscu wymieniam depopulację, która jest niejako pokłosiem zarówno kiepskiej sytuacji w służbie zdrowia, braków w demokracji, ale również bardzo nieodpowiedzialnej polityki gospodarczej polskiego rządu. Ludzie decydują się na wyjazd stąd, ponieważ mają problem z pójściem do lekarza we w miarę rozsądnym terminie. Dzieje się tak, ponieważ rząd oszczędza na zdrowiu Polaków i nie pokrywa wszystkich potrzeb w zakresie systemu ochrony zdrowia, zresztą – nie tylko w służbie zdrowia, ale i edukacji, infrastrukturze, itd. Wszystko to z kolei jest wynikiem braków w demokracji, bowiem mamy w Polsce taką sytuację, że jedna partia uzyskuje około 1/5 poparcia wszystkich uprawnionych i może robić co się jej w zasadzie podoba przez cztery lata, nie słuchając w zasadzie nikogo, ani innych instytucji, ani opozycji, ani nawet obywateli. My chcemy to zmienić, przyznać pełnię demokratycznych praw obywatelom, od razu po wyborach – jeśli tylko uzyskamy na tyle duże poparcie, że nasz głos będzie w stanie wymóc zmiany. Wierzę, że tak będzie, że będzie dobrze i w efekcie poradzimy sobie z bolączkami.
3 Pana największe sukcesy w kończącej się kadencji?
– Moim największym sukcesem jest to, że mogę spokojnie chodzić ulicami, jeździć komunikacją miejską i patrzeć ludziom w twarz – nie wstydząc się za siebie. To ważne w obliczu bardzo słabej oceny pracy posłów tak ogólnie. Cóż, skoro posłowie odpowiadają przed wodzami partyjnymi, a nie przed obywatelami, to nie ma co się dziwić, że obywatele oceniają ich źle, zwłaszcza jeśli jedno obiecują a drugie robią. Ja nigdy nie ugiąłem się pod naporem partyjnego wodza – z prostej przyczyny, nie należę do partii politycznej. Będąc posłem wybranym w 2015 r. z listy Kukiz’15, a obecnie z listy PSL – pozostaję niezależny i samodzielny. Nie wiem czy jest taki drugi na Opolszczyźnie. Drugim sukcesem jest podsumowanie mojej kadencji. Wcześniej na to nie zwracałem uwagi, po prostu pracowałem. Kiedy jednak przyszedł czas rozliczeń, okazało się, że w wielu sferach pozostawiłem gdzieś w tyle pozostałych posłów, którzy widocznie mieli ciekawsze zajęcia niż praca na Sali Plenarnej lub spotkania z terenie. Trzecim sukcesem są liczne, zakończone pomyślnie interwencje poselskie. Wprowadzenie małych tablic rejestracyjnych, korytarzy życia, obrona niższego VAT-u na napoje roślinne, obrona Stacji Kontroli Pojazdów, wyłączenie dodatków za wysługę lat z pensji minimalnej, itd. – oczywiście nie przypisuję sobie autorstwa tych sukcesów, niemniej cieszę się, że mogłem przyłożyć swoją dłoń do zrobienia czegoś dobrego.
Umicore lada dzień zaczyna budowę fabryki pod Nysą. Widzi Pan tutaj więcej plusów, czy może też jakieś zagrożenia?
– To ogromna inwestycja, będąca ogromnym sukcesem władz Nysy, którego zazdrości Nysie wiele innych miast. Trzeba też jednak przyznać, że ta inwestycja to ogromne wyzwanie pod kątem zapewnienia pracowników, co z kolei może być impulsem rozwojowym, nie tylko dla Nysy, lecz dla całego regionu. Wiele wskazuje na to, że to inwestycja typu „win-win” i szczerze gratuluję Burmistrzowi Kolbiarzowi tego, że udało mu się przeprowadzić i sfinalizować proces ściągnięcia tak dużego inwestora do Nysy.
Na koniec, jak zachęca Pan niezdecydowanych wyborców do pójścia do urn?
– No cóż, czas najwyższy abyście zdali sobie Państwo sprawę – a dla wielu ta informacja może być zaskakująca i bardzo nieprzyjemna – że nie mamy w Polsce demokracji. A jeśli już, to na pewno nasza demokracja nie jest taką pełną demokracją, prawdziwą. Bo czy jest demokratycznym takie państwo, w którym władza raz wybrana może sobie hulać przez cztery lata i mieć w głębokim poważaniu obywateli? Czy jest demokratycznym takie państwo, w którym zwycięska partia uzyskuje 1/5 poparcia wszystkich uprawnionych do głosowania i może sobie robić co chce, bez słuchania kogokolwiek i respektowania podstawowych praw? Jeśli takie państwo i takie traktowanie przez władzę się Wam podoba, to proszę bardzo – nie musicie iść na wybory. Jeśli jednak chcecie mieć prawo do kontroli władzy, po to, żeby nie było już tych wszystkich politycznych awantur, jeśli chcecie żeby Polska dołączyła do grona najbardziej rozwiniętych demokracji na świecie, to rozważcie zainwestowanie swojego głosu na listę nr 1. Inwestycja może być opłacalna również finansowo, ponieważ proponujemy również zwolnienie z podatku pensji minimalnej, a także zniesienie podatków od emerytur, po to, żeby więcej pieniędzy pozostało w Waszej kieszeni, do Waszej dyspozycji.