8 mecz i 8 porażka. Kto liczył na przełamanie Stali w meczu ze Ślepskiem wyłączył telewizor rozczarowany. Mimo zaciętej gry, tym razem podopieczni Krzysztofa Stelmacha nie wywalczyli choćby punktu.
Trudno kolejną porażkę żółto-niebieskich zwalać na brak zgrania. Ślepsk jako ubiegłoroczny beniaminek zaliczył o wiele lepszy start, choć też miał w składzie wielu nowych zawodników. Stali niemal w każdym meczu po powrocie do elity brakuje kropki na „i” w zaciętych końcówkach. Tak jak wcześniej problemy ze skoczniem decydujących piłek miał Bartman, tak wczoraj to samo zaprezentował Wassim Ben Tara. Znów można mieć sporo zastrzeżeń co do ilości i jakości zmian.
Stalowcy na pewno broni nie złożą i postarają się o pierwszą wygraną w kolejnych meczach. – Było to spotkanie w podobnych kategoriach co mecz z Będzinem, Radomiem, Rzeszowem, czy z Katowicami na wyjeździe, czyli walka na styku – ocenia rozgrywający Stali Nysa, Marcin Komenda. – Tak naprawdę jedna, dwie piłki i wynik mógłby być w drugą stronę. Niestety kolejne spotkanie przegrywamy w tych nieszczęsnych końcówkach.
Stal Nysa – Ślepsk Malow Suwałki 1:3 (23:25, 25:23, 20:25, 22:25)
MVP spotkania – Tomas Rousseaux